5-latka pozostawiona bez opieki w jeleniogórskim przedszkolu
Szok w Jeleniej Górze. 5-latnia dziewczynka została sama w przedszkolu na 6 godzin, bo...nikt nie zauważył, że nie wsiadła do autokaru. Reszta dzieci pojechała na wycieczkę. Opiekunka,która została kierownikiem wycieczki, nie sprawdziła listy obecności i nie zauważyła, że jedno dziecko zostało w placówce. Teraz grozi jej nawet do trzech lat więzienia.
Brak listy, brak opieki, brak wyobraźni
Wszystko wyglądało jak zwykle: pakowanie, autokar, dzieciaki podekscytowane wyprawą. Tyle, że jedna z dziewczynek nie wsiadła do pojazdu. Nikt jej nie szukał, nikt nie zauważył. Jak ustaliła prokuratura - 45-letnia kobieta - została kierownikiem wycieczki, ale nie miała odpowiednich uprawnień. Nie przygotowała listy dzieci, nie sprawdziła czy wszyscy wsiedli więc do autokaru i nie zareagowała, gdy jedno z dzieci... po prostu nie pojechało! 5-latka z autyzmem, została sama na terenie przedszkola przez kilka godzin. Bez opieki, z dostępem do jedzenia, różnych przedmiotów - w tym ostrych. To mogło się skończyć tragedią!
"Pani córka świetnie się bawi!"
Po trzydziestu minutach od tego jak wycieczka ruszyła, matka dziewczynki, skontaktowała się z opiekunką. Ta powiedziała, że wszystko jest w porządku. Skłamała, nadal nie sprawdzając czy dziewczynka jest obecna. Pomimo telefonu od rodziców, przedszkolanka nie zorientowała się, że dziecko zostało samo w placówce. Co więcej: opiekunka jest asystentem wspomagającym - dedykowanym dla opieki nad dziećmi jak to: z autyzmem.
Prokuratura mówi jasno: to było zagrożenie życia!
Prokuratura Rejonowa w Jeleniej Górze skierowała do sądu akt oskarżenia. Opiekunka usłyszała zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo. Początkowo próbowała kłamać: że na weryfikację listy obecności - nie pozwolił kierowca autokaru. Opiekunka nie przyznaje się do winy i po ustaleniach śledztwa - odmówiła składania wyjaśnień. Jeśli sąd uzna jej winę - może trafić do więzienia nawet na 3 lata.
To kolejny przypadek, który pokazuje, że procedury to nie formalność - tylko kwestia bezpieczeństwa
Lista obecności i podstawowy nadzór mogły zapobiec dramatowi. Tym razem skończyło się na strachu - mogło być jednak dużo gorzej.