W tym roku nie świętowałam Halloween. Nie byłam też na grobach swoich bliskich – mogę to przecież zrobić tydzień później. Przynajmniej uniknę tłumu i osób, które nie daj boże bym spotkała i udawała, że się cieszę, że je widzę. W tym wolnym czasie postanowiłam zagłębić się w sprawy słynnego już Jagodna i sprawdzić, co jest prawdą, a co niekoniecznie. Czy rzeczywiście jest tak zakorkowany, czy mieszkańcom potrzebny jest tramwaj, czy mają co robić tam w wolnym czasie. Udało mi się ustalić to i owo.
Życie na Jagodnie. Oto cała prawda
Ilu mieszka aktualnie ludzi na Jagodnie? Ciężko to określić, ale w przybliżeniu – dziesiątki tysięcy. Jeszcze niecałe 15 lat temu, jak powstawały tam pierwsze bloki mieszkalne, ludzie mieli mnóstwo przestrzeni, a przy odrobinie szczęścia, mogli spotkać sarnę czy lisa. Jak na obrzeża miasta – układ idealny. Teraz jest zupełnie inaczej. Gęstość zaludnienia jest duża, a powierzchnię w praktyce zajmują same bloki.
Swoją wyprawę rozpoczęłam od ulicy Schuberta. Udało mi się bez większego problemu zaparkować w miejscu, gdzie nie było utwardzonej drogi. Było tam za to błoto i dziury. Gdy wysiadłam i wybrudziłam buty, pierwsze co mi się rzuciło w oczy było to, że chodnik kończy się w połowie drogi. Potem, jak ktoś na przykład chce iść na spacer, musi iść wąską drogą dla samochodów i schodzić na błoto, gdy kierowca chce jechać. Idzie kobieta z wózkiem, którą zaczepiam.
- Nie przeszkadza pani, że nie ma pani jak iść z wózkiem? - pytam ją. Pani Patrycja stwierdza, że można by coś z tym zrobić. - Rzeczywiście, jest to pewien minus. Jednak my z rodziną lubimy Jagodno. Właśnie idę do teściów, którzy mieszkają na tej ulicy. Wcześniej z mężem też tutaj mieliśmy mieszkanie, ale teraz przeprowadziliśmy się w inną część Jagodna. Nie chciałabym mieszkać w centrum – komentuje.
Ulica Schuberta wciąż się rozbudowuje. Mieszkańcy nowych lokali z okien widzą pole kukurydzy, ale jak długo? Tego nikt nie wie. Na bilbordzie widnieje informacja, że ta nieszczęsna droga z dziurami i błotem będzie niebawem utwardzona. I chodnik chyba też zrobią. Ja tam myślę, że powinni to ogarnąć przed oddaniem mieszkań do użytku.
Skręciłam sobie w inną stronę ulicy, pojawiały się też domy jednorodzinne. Spotkałam po drodze panią Anię z prawie dorosłą córką.
- Mieszkam na Jagodnie od 2007 r., córka praktycznie od urodzenia – opowiada mi. - Miejsce to ma sporo plusów. Mamy blisko do parku Brochowskiego, można iść na spacer na stare Jagodno. W mojej części bloki były budowane jeszcze w dużej odległości. Lokalizacja też uważam, że jest w porządku.
A minusy?
- No oczywiście korki. Ja z samochodu przestałam korzystać, bo 3 kilometry jedzie się prawie pół godziny – komentuje pani Ania. - Problemem jest to, że władze Wrocławia liczą tylko osoby, które są zameldowane, a nikt nie patrzy, ile realnie mieszka ludzi na Jagodnie, bo przecież są tacy, którzy wynajmują mieszkania. Tylko dwa autobusy łączą Jagodno z centrum Wrocławia. To jest za mało na taką ilość osób, 10 lat temu – to było ok, teraz – nie.
Widzę, że jest tutaj w okolicach Schuberta jakaś przychodnia. Czy działa to nie wiem, ale nasłuchałam się, że nie ma tu tego typu miejsc. Obok punkt pobierania krwi. W innych miejscach da się tutaj iść po betonie. Jadę dalej, na ulicę Drabika.
Na Drabika nowe bloki, cały czas budują następne
Wjeżdżam w ulicę Drabika, cała droga zastawiona samochodami, ledwo się mieszczą te, co jadą. Wolę sobie nie wyobrażać co się tutaj dzieje w normalny dzień tygodnia przed 8 rano. No ale zaparkowałam. Mnóstwo ludzi z psami, bo ładna pogoda, to wyszli. Jest tutaj nawet kawiarnia „Jagodowe love”, ale nie mam czasu iść po kawę. Nazwa w punkt. Patrzę co się dzieje, tu budowa nowych bloków, tu już są, tu jakaś wielka sterta z ziemi, dźwig. Wszystko strasznie blisko siebie. Ciasno. Jest nawet plac zabaw. Bawi się tam trójka dzieci, rodzice stoją i rozmawiają. Nikt więcej by się tam nie zmieścił. Podchodzę sobie do pana Daniela, który chodzi ze swoim czworonożnym pupilem.
- Mieszka pan tutaj, na Drabika? - pytam.
- Tak, dopiero rok czasu – odpowiada z uśmiechem. - Kupiłem mieszkanie, bo dojeżdżałem przez 6 lat do pracy do Wrocławia z Wałbrzycha. Zastanawiałem się nad innymi osiedlami, bo trochę się nasłuchałem o Jagodnie, ale przeważyło to, że tamte oferty były wyprzedane.
Czy ja dobrze słyszę? Brakowało po prostu wyboru. Brakowało mieszkań. Potem, w trakcie rozmowy wyszło, że nie żyje się tu kolorowo.
- Na początku było ok, ale teraz już jest coraz gorzej. Wyjechanie z Drabika z Jagodna zajmuje pół godziny. Komunikacją zbiorową nie jeżdżę do pracy, jest tyle przesiadek, że nawet sobie tego nie wyobrażam. Ja się boję tylko tego, że będzie tutaj coraz więcej mieszkańców. Plusem jest jednak to, że poniekąd jest tutaj cicho – podsumowuje mój rozmówca.
Idę dalej, żeby zobaczyć, czy są tu jakieś sklepy. Spotkałam ze dwie Żabki i Dużego Bena. Jest weterynarz i jakieś prywatne przedszkole. Według mnie, wszystko przeraźliwie małe, jak na takie duże osiedle. Co mnie dziwi? Że budynki prawie gotowe, a nie ma tam nawet jak dojść. Bo wszędzie błoto. U jednej mojej koleżanki, która też mieszka na Jagodnie od ładnych paru lat, jeszcze chwilę przed czasami Covidu, aby wejść do jej klatki, trzeba było isć po drewnianej kładce. I nie, nie były to bloki dopiero co oddane do użytku. Tego nie pojmuje.
Pani Patrycja z mężem wprowadziła się na Jagodno 3 lata temu. Myśli o przeprowadzce
W sprawie Jagodna odezwała się do mnie także pani Patrycja. Mieszka z mężem i swoim malutkim dzieckiem na Schuberta. Gdy tylko ją zobaczyłam, z małym bobasem na rękach, od razu wiedziałam, że miejsce to nie jest dla niej.
- Ja nie lubię tu mieszkać. Przede wszystkim nie tego się spodziewałam. Nie miałam pojęcia, że kupując mieszkanie na nowym osiedlu, nie będzie normalnego chodnika, na który wyjdę z dzieckiem, tylko muszę robić slalom między samochodami – żali się. - Gdy przyjeżdżaliśmy oglądać mieszkanie, jeszcze przed zakupem, zawsze było to w niedzielę albo w godzinach wieczornych, gdy nie było korków. Agenci zachwalali, że tu jest tak świetnie, pro rodzinnie. Ja tak zupełnie nie uważam. Gdybym mogła podjąć decyzję raz jeszcze – nie kupiłabym tutaj mieszkania. Na pewno tutaj nie zostaniemy.
Pani Patrycja wcześniej mieszkała na Śródmieściu, potem na Grunwaldzie.
- W mieście infrastruktura jest zdecydowanie lepsza. Jest gdzie pójść. Tutaj rzeczywiście jest Park na Brochowie, ale trzeba też tam nieźle podejść, ludzie przechodzą na dziko przez zakaz. Jakbym miała jeszcze raz kupić mieszkanie to kupiłabym mieszkanie w okolicach Krzyków, Tarnogaju – podsumowuje.
Jak dodaje moja rozmówczyni, na Jagodnie nie ma apteki całodobowej. Na osiedlu jest tylko jedna tego typu placówka, ma więc monopol i jest tam drogo. Z tego co udało jej się dowiedzieć, na Jagodnie funkcjonuje tylko jedno publiczne przedszkole.
Student na Jagodnie. „Czuję mocną przynależność do tej społeczności”
Mateusz jest studentem III roku Turystyki i Rekreacji na Uniwersytecie Wrocławskim. Na Jagodnie mieszka 3 lata razem z bratem. Rodzice kupili im mieszkanie. Pochodzą z Dolnego Śląska.
Mateusz na zajęcia dojeżdża komunikacją miejską. W pierwszym momencie byłam w lekkim szoku, ale wyprowadził mnie z błędu i powiedział, że da się tak.
- Oczywiście, że wolałbym, żeby komunikacja z centrum była lepsza. Ogólnie mieszkanie na Jagodnie jest bardzo przyjemne, do czasu aż nie trzeba dojechać do miasta – opisuje z lekkim uśmiechem. - Jest niewystarczająca ilość kursów. Mam też samochód i rower, ale chciałabym żeby komunikacja zbiorowa działała lepiej. Ale lubię tu mieszkać. Mam fantastycznych sąsiadów, którzy zawsze służą pomocą, czuje mocną przynależność do tej społeczności.
Studenci nie mają żadnych miejsc spotkań na Jagodnie.
- Jagodno na pewno nie jest osiedlem, gdzie mógłbym kogoś zaprosić żeby się spotkać i posiedzieć – opowiada Mateusz. - Problemem jest to, że wszędzie są bloki – nie ma już miejsca na zrobienie czegoś innego. W tych nowszych inwestycjach jest już za ciasno. Sąsiedzi mogą sobie zbić piątkę przez balkon. Brakuje też zieleni. Nie ma tutaj na pewno zrównoważonego budownictwa. Jeżeli nie zacznie się rozbudowywać infrastruktury – osiedle to za parę lat może nie być funkcjonalne.
Wybory parlamentarne na Jagodnie
Pamiętacie wybory na Jagodnie i wyborców, którzy oddawali swoje ostatnie głosy o 3 w nocy? Stało się to pewnego rodzaju pięknym symbolem demokracji, frekwencja bowiem zaskoczyła wszystkich. Jednak pewne rzeczy można było przewidzieć i gdyby lokal wyborczy był bardziej przystosowany, albo lokali tych było po prostu więcej – nikt by nie stał w takiej kolejce. Niewydolność władz Wrocławia ewidentnie pokazuje, że nie potrafią sobie poradzić z gęstością zaludnienia na Jagodnie, oferując wyborcom lokal do głosowania w postaci małego niebieskiego budynku Rady Osiedla na Jagodzińskiej 15 w starej części osiedla.
Architektka o Jagodnie: „Nie można Jagodna nazywać miastem, bo miasto to nie tylko szereg bloków”
Ilu jest deweloperów na Jagodnie? Na pewno sporo. Chciałam ich ich policzyć, ale nie umiem. Mgr inż. arch. Joanna Kulak spróbowała mi pomóc.
- Nie pamiętam od jakiego dewelopera i od kiedy to wszystko się zaczęło po drugiej stronie ul. Buforowej, ale pierwszy, był chyba Archicom. I tak z roku na rok deweloperów i budynków przybywało - Triada, Ronson, Atal i inni dość szybko zajęli większą część terenu – tłumaczy. - Już same osiedla dość mocno wypełniają przestrzeń. Niektóre mają ciekawą formę, zachowane odpowiednie odległości pomiędzy, w innych widać że wyznacznikiem była głównie maksymalna ilość metrów kwadratowych powierzchni użytkowej mieszkań, którą deweloper może sprzedać. Nie starcza już wtedy miejsca na place zabaw – jednym z przykładów jest chociażby ten wciśnięty od ul. Buforowej.
Co mnie też mocno uderzyło na Jagodnie? Jeden z deweloperów nazwał swoje bloki „Nowe Miasto Jagodno”. Stoi wielki bilboard tam nawet, w ogłoszeniach też. Jakie to miasto, ja się grzecznie pytam pani architekt.
- No ja też nie mogę się do końca zgodzić z takim sloganem. Miasto to nie tylko mieszkania. Miasto tworzą miejsca zieleni i rekreacji, szkoły, ośrodki sportu, kultury, przestrzeń handlowa, ośrodek zdrowia czy kościół. Gdy jednak patrzy się aktualnie na Jagodno, to ma się wrażenie, że głównym wyznacznikiem jest zabudowa mieszkaniowa – podsumowuje. - Gdy powstanie Park, tzw. Klin Wojszycki, który póki co jest jeszcze na papierze wtedy będzie chociaż trochę więcej przestrzeni i zieleni.
Mnie i, jak mi się zdaje, moich wcześniejszych rozmówców dziwi, dlaczego nikt z planistów nie zaprojektował odpowiedniej drogi dojazdowej do centrum, nie wspominając już oczywiście o tramwaju.
- Z Jagodna do centrum jest ok. 6km, więc, jak na obrzeża miasta, jest to dość blisko. Jadąc autobusem, można przesiąść się w tramwaj po kilku przystankach – mówi pani Joanna - Główna ulica – Buforowa - jest nie tylko drogą dojazdową dla mieszkańców, ale też drogą wojewódzką. Z czasem jak osiedli przybywało konieczna była jej przebudowa. Trwało to bardzo długo - wykonano bardzo ważne przebicie przez wiadukt pod tramwaj, dodano dodatkową jezdnie dwukierunkową. Ostatecznie powstała droga dwukierunkowa, poszerzona do dwóch pasów tylko do wysokości ul. Konduktorskiej, a później przechodząca raz w bus pas, raz w drogę. Nie jestem drogowcem, ale taka organizacja ruchu jest po prostu dziwna - raz jedziemy drogą, później musimy z niej zjechać, bo jest już tylko dla autobusu. Do tego bus pas, który miał być alternatywą dla tramwaju, a w rzeczywistości jest fikcją. Korki na Jagodnie są nawet wieczorem.
Pani Joanna była ostatnio w Mediolanie i zauważyła tam dużo ciekawsze rozwiązania urbanistyczne.
- Centrum, intensywne, ruchliwe, z ciasną zabudową. W kontraście - obrzeża - do których był doskonały dojazd, w tym przypadku metrem, gdzie było dużo więcej zieleni, rozluźniona zabudowa, również zabudowa wielorodzinna ale rozsądnie z poszanowaniem przestrzeni zaprojektowania - czuło się że jest to przestrzeń do odpoczynku. Człowiek powinien na takich obrzeżnych osiedlach szukać ukojenia po intensywnej pracy w centrum, a nie denerwować się korkami czy dojazdem – opowiada.
Jak dodaje, przykłady fajnych osiedli nie trzeba szukać za granicą. Wystarczy pojechać chociażby na niedalekie Księże Małe we Wrocławiu i zaczerpnąć inspiracji jak powinno wyglądać takie "Nowe Miasto" z własnym przedszkolem, sklepami, przychodnią i zielenią.
Pojawia się więc jeszcze jedno kluczowe pytanie: dlaczego ludzie kupują mieszkania na Jagodnie?
- Myślę, ze względu na cenę, no i kusi ich też jednak mała odległość do centrum - uważa architektka. - Może porównują je z Maślicami, gdzie też są korki? A może liczą, że kiedyś sytuacja komunikacyjna się poprawi. Lub po prostu godzą się - mieszkam w dużym mieście, liczę się z koniecznością stania w korkach.
A czy ja chciałabym tam mieszkać? Zdecydowanie nie.