- Nie przewidujemy szczególnych uroczystości w najbliższym czasie – powiedział Piotr Wałczyk, komendant jeleniogórskiej SM. – Oczywiście chcielibyśmy podsumować ten jubileusz, bo w tym czasie zdarzyło się wiele spraw naprawdę ważnych, ale teraz najważniejsza jest pandemia i zima. To czas szczególny naszej pracy. Mamy nadzieję, że przełom lata i jesieni będzie bardziej stosowny do przeprowadzenia działań jubileuszowych, choćby dlatego, że epidemia zostanie – oby - ograniczona do poziomu umożliwiającego w miarę normalne funkcjonowanie.
Jelenia Góra w minionym, jubileuszowym tygodniu „zafundowała” Straży Miejskiej sporo zajęć. – Mieliśmy prawie 360 interwencji w tygodniu, w tym tylko w dwa dni weekendu – prawie 140 – powiedział komendant. – Ze szczególną intensywnością zajmowaliśmy się problemem bezdomności, bo obniżenie temperatury sprawiło, iż ludzie nie mający schronienia znaleźli się w sytuacji dużego zagrożenia nie tylko zdrowia, ale i życia. W dodatku pojawiły się nowe zjawiska, w tym zaginięcia osób, mających problemy zdrowotne. Strażnicy m.in. natknęli się na pięćdziesięciolatkę, wyziębioną, bez butów, z którą nie było żadnego kontaktu. Odtransportowaną ją do szpitala, przekazano informację Policji, a dopiero jakiś czas potem rodzina zgłosiła zaginięcie. Kobieta pod nieobecność domowników wyszła z mieszkania, szczęśliwie SM odnalazła ją, zanim jeszcze jej rodzina w ogóle zorientowała się, że jej nie ma w domu. Podobny przypadek miał miejsce w kolejnym dniu, tyle, że dotyczył osoby w wieku powyżej 80 lat. Zgłoszono jej zaginięcie, dyżurny monitoringu odszukał ją operując kamerami, rozpoznając po charakterystycznych elementach ubioru. Zlokalizował ją i śledził na bieżąco, koordynując dojazd samochodu patrolowego SM. Okazało się, że lekko ubrana kobieta, zamieszkująca w centrum Jeleniej Góry zdołała dotrzeć do Cieplic. Cierpi na zaniki pamięci, więc gdyby nie spójnie przeprowadzona akcja poszukiwawcza i nowoczesna technologia monitoringu mogłaby mieć problem z przeżyciem.
Codzienność służby SM nie dotyczy – na szczęście – tak skrajnych przypadków, ale w toku swoich działań strażnicy w okresie istnienia SM uratowali życie przynajmniej kilkunastu jeleniogórzanom, albo wyprowadzając ich z domów objętych ogniem, albo (co się też zdarzyło) odcinając pętlę, na której w desperacji usiłował się powiesić jeden z mieszkańców, który z wypłatą zajrzał do kasyna, a po kilku godzinach nie miał z czym wracać do domu. Interwencja strażnika zapobiegła tragedii.